niedziela, 27 października 2013

Narodziny Dzieciątka Jezus z koncertem Aniołów.

Matthias Grunewald - fragment Ołtarza z Isenheim - (1512-1515) Musée d’Unterlinden w Colmar (Francja)
Gdy spojrzy się na jedną z części ołtarza z Isenheim Matthiasa Grünewalda zobaczymy najzwyklejszą w świecie scenkę rodzajową. Ot matka z synkiem. Trzeba się dopiero nieco przyjrzeć, żeby zobaczyć dyskretne aureole, a już na pewno lepszego przyjrzenia się wymagają postacie aniołów w prawym górnym rogu. Niemniej, im dłużej spoglądam na ten obraz, tym pewniejszy jestem, że może zaskakiwać. Ot taka drobnostka, że Maryja nie ma na sobie, ani nawet w okolicy nic błękitnego. Jak okiem sięgnąć wstecz i w przyszłość rzadko się zdarza obraz bez sugerowania: „tak, to jest Maryja, bo ma błękitny mantel, lub na krześle leży niebieska płachta, lub gardiny są – niespodzianka - niebieskie”. Grünewald był chyba po prostu na tyle pewny, że tej dwójki z jego obrazu nie da się pomylić z nikim innym, że postanowił obejść się bez tego podpisu. Zachował co prawda purpurową szatę, co jak sądzę ma wskazywać na królewską godność Maryi (trudno sobie bowiem wyobrazić, że uboga nastolatka z Nazaretu ot tak chodziła sobie po Betlejem w bodaj najdroższej tkaninie antycznego świata). Inną ciekawostką – i tu może być dla niektórych szok – jest kolor włosów Maryi. Tak proszę państwa Matka Boża jest ruda! Skąd taki pomysł? Ano rudy był Dawid, a to protoplasta jej rodu.

Zachęcam do wpatrzenia się w ten na wskroś gotycki, nieco oderwany od rzeczywistości obraz. Tchnie spokojem na sam widok.

 

środa, 16 października 2013

Ocalona przez wiarę

(Łk 7,36-50)
Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. 
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza? On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!


Jean Beraud, Maria Magdalena w domu Szymona faryzeusza. 1891r.  Muzeum d'Orsay w Paryżu

Obraz przedstawia scenę zawartą w tej ewangelii, tyle że uwspółcześnioną do czasów autora. 
W roli faryzeuszów wystąpili ówcześni paryscy „celebryci”, przedstawiciele francuskiej arystokracji i inteligencji. Faryzeusz Szymon (obok Jezusa), to Ernst Renan, walczący wówczas z wiarą katolicką. Najciekawsza historia dotyczy jednak postaci, która posłużyła tutaj jako wzór dla namalowania Marii Magdaleny. 
Znana w całym Paryżu Anne-Marie Chassaigne, bohaterka głośnych romansów, niezbyt przejęła się swoją rolą na obrazie. Dopiero śmierć syna w czasie I Wojny Światowej doprowadziła do jej nawrócenia i wstąpienia do tercjarek dominikańskich, gdzie podjęła się opieki niepełnosprawnych dzieci.

poniedziałek, 14 października 2013

Brudne stopy

Madonna di Loreto, ok 1604-1606. Obraz znajduje się w Bazylice Sant'Agostino w Rzymie

Po renesansowej „modzie na sukces” to, co zrobił Caravaggio, było co najmniej niestosowne. Zamiast niebiańskiego przedstawienia Królowej Nieba i Ziemi, z latającymi wokół grubymi aniołkami, artysta namalował zwykłą kobietę, zwykłą codzienność, ale to i tak nie wszystko. Żeby było mało, to do tego dodał jeszcze brudne stopy na pierwszym planie. Co te brudasy robią w tej świętej scenie? A może po prostu na tym polega świętość. Na codziennym stąpaniu po tej samej ziemi co inni. Na tych brudnych od chodzenia za Jezusem stopach.