niedziela, 27 października 2013

Narodziny Dzieciątka Jezus z koncertem Aniołów.

Matthias Grunewald - fragment Ołtarza z Isenheim - (1512-1515) Musée d’Unterlinden w Colmar (Francja)
Gdy spojrzy się na jedną z części ołtarza z Isenheim Matthiasa Grünewalda zobaczymy najzwyklejszą w świecie scenkę rodzajową. Ot matka z synkiem. Trzeba się dopiero nieco przyjrzeć, żeby zobaczyć dyskretne aureole, a już na pewno lepszego przyjrzenia się wymagają postacie aniołów w prawym górnym rogu. Niemniej, im dłużej spoglądam na ten obraz, tym pewniejszy jestem, że może zaskakiwać. Ot taka drobnostka, że Maryja nie ma na sobie, ani nawet w okolicy nic błękitnego. Jak okiem sięgnąć wstecz i w przyszłość rzadko się zdarza obraz bez sugerowania: „tak, to jest Maryja, bo ma błękitny mantel, lub na krześle leży niebieska płachta, lub gardiny są – niespodzianka - niebieskie”. Grünewald był chyba po prostu na tyle pewny, że tej dwójki z jego obrazu nie da się pomylić z nikim innym, że postanowił obejść się bez tego podpisu. Zachował co prawda purpurową szatę, co jak sądzę ma wskazywać na królewską godność Maryi (trudno sobie bowiem wyobrazić, że uboga nastolatka z Nazaretu ot tak chodziła sobie po Betlejem w bodaj najdroższej tkaninie antycznego świata). Inną ciekawostką – i tu może być dla niektórych szok – jest kolor włosów Maryi. Tak proszę państwa Matka Boża jest ruda! Skąd taki pomysł? Ano rudy był Dawid, a to protoplasta jej rodu.

Zachęcam do wpatrzenia się w ten na wskroś gotycki, nieco oderwany od rzeczywistości obraz. Tchnie spokojem na sam widok.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz